- Nic mi nie jest! Ją trzeba znaleźć!
Ginny darła się w niebogłosy. Pani
Pomfrey patrzyła na nią już z lekkim poirytowaniem. Pracowała w tej szkole
prawie 20 lat, a ta młoda uczennica śmie jej wmawiać, że nie wie o krzywdzie
innego dziecka. Przecież to niemożliwe. Czułaby to. Ponieważ nie mogła mieć własnych dzieci cały instynkt
macierzyński przelewała na wychowanków szkoły. Z pozoru wydawać się może ostra,
ale w ten sposób przekazywała troskę o ich dobro. Dlatego nie wierzyła, że
jakiejś uczennicy stała się krzywda i to pod jej nosem.
- Elen Thomp! Trzeba ją znaleźć! Jest w
ciężkim stanie!- Weasley nie zaprzestawała prób zwrócenia uwagi na ten fakt
odkąd trafiła do skrzydła szpitalnego. A to daje dobre 15 minut ciągłych
wrzasków. Tylko święty by nie zwariował.
- Na pewno siedzi u siebie w dormitorium.
Albo uczy się w bibliotece. Jest 16. Na pewno jest w jednym z tych dwóch
miejsc- Pielęgniarka była tego pewna.
Pamiętała Elen z rozmów o przyszłym zawodzie.
Puchonka od razu zadeklarowała chęć zostania uzdrowicielką. Pomfrey pomagała
jej, więc zdążyła ją poznać. Miła, ułożona i porządna dziewczyna. Uczy się
spokojnie, nie to co ta Weasley. Gryfonka zawsze pakowała się w tarapaty. Poppy
Pomfrey w duchu przypuszczała, że Ginny musiała coś wypić. Nie od dziś wiadomo,
że nie stroni od przygód i pewnych używek. Sama pielęgniarka pamiętała z czasów
szkolnych jedno tajne przejście, którym zawsze udawało się niepostrzeżenie
przemycić trochę Ognistej do Hogwartu. Co to były za czasy... STOP Teraz jest
pielęgniarką i nie może tolerować tego typu wybryków. Ostrożnie zbliżyła się do
Weasley nie pewna jej reakcji. Niektórzy pijani ludzie zachowują się bardzo
dziwnie. Raz pod wpływem alkoholu jedna Krukonka wyrwała jej garść włosów.
Pomfrey skrzywiła się na to wspomnienie.
Delikatnie wciągnęła powietrze przez nos.
Nic. Zaskoczona powąchała jeszcze raz. Znowu nic. Przecież to nie możliwe. Od
pijanego zawsze czuć. Porządnie zszokowana zaczęła intensywnie wąchać powietrze
w pobliżu Gryfonki. Wyglądała jak mops.
- Co pani robi?!- Ginny gwałtownie
odskoczyła bojąc się, że stara Pomfrey naprawdę zwariowała. Może nawdychała się
za dużo leków. Tak to na pewno zielne opary doprowadziły ją do takiego stanu.
- Coś sprawdzam...- Pielęgniarka
opanowała się. Czemu od młodej Weasley nic nie czuć? Może naprawdę nie piła...
Nie! Pomfrey znalazła przyczynę. Pamiętała jak jeszcze za czasów braci Gryfonki
miała podobny przypadek. To było dwa, trzy lata temu. Nieznośne bliźniaki przez
których nieźle się napociła rozpowszechnili na swoim roku niecodzienne
wykorzystanie lekcji eliksirów. Była jedna mikstura... Którą sam Snape kazał
robić uczniom. Biedaczysko, nie miał pojęcia, że duet F&G są, aż tak
pomysłowi. To był chyba eliksir... Rozdymający! Kobieta pamiętała to, bo dla
niej było to niezwykłe wpaść na taki pomysł. Doskonale rozumiała jakby
zachciało im się wąchać eliksiru Euforii gdyż było to dość oczywiste, że od
samego zapachu może w jakiś stopniu zadziałać. Ale żeby Eliksir na
powiększanie? To było dla niej niezrozumiałe. Ale aż nadto prawdziwe. Później
tacy dziwnie zachowujący się uczniowie trafiali do niej. Miała przez to
prawdziwe urwanie głowy... Teraz pewnie przekazali sposób siostrze, a ta go
wypróbowała. Będzie musiała jeszcze iść do Slughorn'a, aby pochował składniki
do tego eliksiru. Trudno, że nie będzie mógł przygotować niektórych mikstur.
Takie eksperymenty wśród uczniów sporo kosztowały... Jeszcze nie było żadnego
zgonu. Jeszcze...
Pomfrey podeszła do szafki. Zaczęła ją
intensywnie przeszukiwać. Zadowolona odsunęła się trzymając jakieś ziele w
ręce. Podeszła do tłuczka i ugniotła je na biało-zielony pył. Przesypała do
drewnianej miski po czym podeszła do uczennicy. Zwykle blada Ginny była teraz
niemalże biała ze strachu. Znikły rumieńce, a na twarzy odcinały się wyraźnie
rdzawe piegi. Odsunęła się od pielęgniarki, a ta przeklnęła w duchu. Opary
eliksiru najwyraźniej musiały również zmieniać stopień ufności. Ostrożnie
podeszła do dziewczyny uspakajając ją.
- Spokojnie, skarbie... to nic wielkiego.
Wciągniesz to raz i po krzyku...
Gryfonka z każdą chwilą utwierdzała się w
przekonaniu, że szkolna lekarka coś brała. I jeszcze namawiała do tego ją,
Ginny Weasley. Coś było nie tak. Bo niby dlaczego miałaby brać te narkotyki.
Widziała to kiedyś na mugolskim filmie. Wciągało się biały proszek przez nos.
Dziwne, ale fascynujące. Może, by tak spróbować? Nie. Nie dziś. Jak weźmie narkotyki od pielęgniarki nikt jej
nie uwierzy, że Zabini i Nott katowali tamtą dziewczynę. I że gdyby nie
profesor Snape ona skończyłaby tak samo. Wzdrygnęła się przypominając sobie tę
scenę. I jak absurdalnie brzmiało to zdanie.
-Dziękuję, nie skorzystam!- wykrzyknęła
Ginny wybiegając ze skrzydła szpitalnego i zostawiając zdezorientowaną
pielęgniarkę samą.
Biegła dalej. Bała się, że Pomfrey w
takim stanie może chcieć ją gonić. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zdyszana
zatrzymała się dopiero przed swoim dormitorium. Musi znaleźć Elen. Ale jak? I
gdzie? Kompletna pustka. Może będzie w swoim dormitorium? Ale jak Ginny ma tam
wejść? Przecież nie jest Puchonką, nie wpuszczą jej. Spojrzała na wielki, złoty
zegar w pokoju. 17.30. Za pół godziny kolacja. Może tam ją spotka. Może... Ale
nie miała innego wyboru. Przeczekała do 18 w ulubionym, starym fotelu w barwach
domu i razem z Demi poszła do Wielkiej Sali. Czuła niepokój. Bo co jeśli nie
będzie tam Elen? Gryfonka starała się o tym nie myśleć, ale było to możliwe.
Wchodząc dokładnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Szczególnie długo
przyglądała się stołu w barwach żółto-czarnych.
Elen tam nie było.
Może się po prostu spóźni...
Podpowiadał cichy głos w jej głowie.
Postanowiła, że go posłucha, więc skierowała. swoje kroki do stołu
Gryfonów. Usiadła i zabrała się za
sałatkę z tuńczyka. Przeżuwała powoli odliczając sekundy i minuty do końca posiłku.
18.30. 18.35. 19.00. 19.11. I wtedy w drzwiach sali pojawiła się Elen. Nierówno
przycięte blond włosy spadały luźno na twarz zasłaniając ją. Pośpiesznym
krokiem podeszła do swojego stołu. Jadła ostrożnie i w milczeniu. Nie reagowała
na zaczepki kolegów. Po jakimś czasie dali jej spokój. Ginny dawno skończyła
jeść, ale zdecydowała się poczekać na Puchonkę. Minuty mijały, aż w końcu wybił
dzwon obwieszczający koniec kolacji. W sali szybko zrobiło się pusto. Elen też
się pośpiesznie ewakuowała. Ginny uchwyciła ten moment z lekkim opóźnieniem,
więc teraz musiała podbiec, by dogonić dziewczynę. Rozejrzała się w jej
poszukiwaniu. Elen chyłkiem przemierzała korytarz.
- Elen! Zaczekaj!- Krzyk Ginny odbił się
echem. Puchonka słysząc go przyśpieszyła
Gryfonce nie pozostało nic innego jak podbiec
do blondynki. Chwyciła ją za ramię uniemożliwiając ewentualną ucieczkę.
- Hej! Nie słyszałaś mnie? Gonię Cię od
Wielkiej Sali...- Puchonka nie reagowała, wię rudowłosa kontynuowała szeptem.-
Chciałam się tylko upewnić czy nic ci nie jest...
- Nic mi nie jest- powiedziała, choć jej
oczy mówiły co innego.
Ginny pod wpływem impulsu podciągnęła
rękaw Puchonki.
-Zostaw!- Elen wydawała się przerażona.
Ginny nic nie robiła sobie z jej
protestów. Zaczęła uważnie wpatrywać się w skórę na ręce dziewczyny. Nie było
tam już słów. Były tylko zaróżowione blizny, które nie układały się w żadną
logiczną całość.
- W takim razie jak to wytłumaczysz?-
głos Ginny był pewny swego.
- Pomagałam Sprout sadzić róże...
- Mi nie musisz kłamać. Wiem skąd to
masz, kto ci to zrobił... Ja miałam być następna. Też miałam tak wyglądać!-
Gryfonka nie mogła powstrzymać się od krzyku.
- Ja nic nie pamiętam...- szepnęła Elen.
- Jak to?!- Ginny była lekko
zdezorientowana.
- Normalnie... Szłam na Błonie, a
potem... nic... kilka minut przed przyjściem do Wielkiej Sali obudziłam się u
Slughorn'a. Amycus trzymał w dłoni jakąś fiolkę... Musiałam być pijana...
-Nie! Mogę potwierdzić, że to Zabini i
Nott tak cię urządzili. Przecież wiesz, że to prawda.
- Nic nie wiem Ginny. Nic- głos Puchonki
był zrezygnowany.
- Ale ja pamiętam wszystko! Razem damy
radę.
- Wiesz co, Ginny? Lepiej by było
gdybyśmy obie nic nie pamiętały. I... ja wolę pozostać w tej niewiedzy...- Elen
wyszła z korytarza mówiąc ostatnie zdanie i zostawiając niedowierzającą Weasley
samą...
***
- Już lepiej skarbie?
- Z tobą zawsze...- Ginny wtuliła się w
twardy tors chłopaka. Ten pocałował ją w nos.
- Na pewno?
- Tak...
- A powiesz mi o co w ogóle chodzi?
- Nie... Kochanie, to nie twoje
problemy...
- Są twoje, więc tak jakby moje- uśmiechnął
się myśląc jakby brzmiało "nasze". W jego uszach cudwonie.
- To nic wielkiego. Naprawdę- dodała
widząc jego powątpiewającą minę.
Chłopak westchnął. Fakt, że nie wiedział
kim była zaczynał byc dla niego naprawdę uciążliwy. Ale to ona dyktowała warunki.
- Zaczynam się bać, że odejdziesz do
innego. Bo co ja ci mogę dać? Tylko potajemne spotkanie w Pokoju Życzeń. Nie
mogę nawet do ciebie podejść na korytarzu, bo nie wiem kim jesteś...
- Omawialiśmy to już tyle razy...-
mruknęła.- Dobrze nam tak jak jest- Mówiąc to przejechała palcami po jego
torsie. Zadrżał pod wpływem jej dotyku. Zadowolona położyła twarz na jego
obojczyku oddychając na jego szyję.
- Ale inny może skraść ci serce. A ja
jestem egoistą i chcę je tylko dla siebie- objął ją delikatnie gładząc po
plecach.
- Na nic zaklęcia, pereł sznur. Me
serce chroni tęgi mur * . Jest w nim tylko jedne brama, tylko jeden klucz.
I może on być twój- kończąc wypowiedź zatopiła swe usta w jego uciszając
ewentualne protesty...
~*~
* Chętnie napisałabym czyj to cytat,
ale mi wyleciało... na pewno pojawił się w filmie "Okrucieństwo nie do
przyjęcia", który szczerze wielbię. Jak już ogarnę czyj to napiszę.
Długo nie mogłam napisać rozdziału, a
potem spłynął na mnie i bum... Napisałam prawie za jednym razem... Został
opublikowany się szybciej mimo prawie kompletnego braku komentarzy. Pojawił się
jeden ( za który dziękuję Coffie) ... Stać Was na więcej... Nie będę się
tu rozwodzić na ten temat... Nie mam pojęcia kiedy napiszę następną notkę.
Nauczyciele chyba naśladują Snape'a, bo są tak samo bezlitośni. No trudno,
Daisy. Musisz się wreszcie brać do roboty, a nie ciągle siedzieć przed
Facebook'iem i blogami... Z rozdziału jestem nawet, w miarę zadowolona. Bo
pojawiła się na końcu mała wstawka z Ginny i ............ . Ktoś ma pomysł kim
on może być? Jak macie to pisać kochani, pisać. A tę scenkę miałam w głowie
odkąd założyłam bloga. Mam też parę innych, które zaczną się pojawiać wraz z
biegiem akcji. No dobra, już nie przynudzam.
XX
Daisy D.
P.S.
Do Coffie jeśli jeszcze nie
przeczytała odpowiedzi. Hermiona pojawi się w opowiadaniu ( nawet mam wobec
niej małe plany), ale nieco później. Chwilowo akcja toczy się w momencie, gdy
ona, pan Potter i Weasley poszukują Horkruksów. Tak więc cierpliwości, a na
pewno coś o niej przeczytasz...
Cieszę się, że pojawi się Hermiona :) Trochę się domyślam kim może być Pan Tajemniczy. No to teraz czekam na nową notkę. Mam nadzieję, że już niedługo. Życzę weny i większej ilości komentarzy:)
OdpowiedzUsuńPs. Dodałam troszeczkę zmieniony i zbetowany prolog i rozdział I.
Zapraszam do przeczytania :)
Pozdrawiam,
Coffie