niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 2. Przypadki chodzą po ludziach.

Dzień po wielkim i pamiętnym balu minął w zastraszającym tempie.  Sprzątanie i doprowadzanie się do normalnego wyglądu zajęło uczniom cały boży dzień. I nie wszystkim to wystarczyło. Poniedziałek w Wielkiej Sali odznaczał się ogromną liczbą głośnych westchnień i ziewnięć. Ci w gorszym stanie zasłaniali się jak tylko mogli. Szalik na ustach, włosy zakrywające oczy lub na prawdę porządny makijaż ( zauważony nawet u kilku chłopaków!) były tego dnia powszechnie widziane.  Mocno zakrapiana impreza ( oczywiście ku zgrozie nauczycieli, którzy liczyli na spokojne popijanie soczku z dyni) miała ciężkie do ukrycia skutki. Nawet Ginny nie odgarniała dziś bujnych kosmyków z twarzy. Udręczonym krokiem podeszła do stołu Gryfonów.  Usiadła obok Demelzy i nałożyła pół talerza jajecznicy. Znużona obracała łyżką w żółtej mazi. Zaczęła ugniatać ją sztućcem. Czy tylko jej się wydaje, czy dziś dodali do niej czegoś powodującego odruch wymiotny? Patrząc na pozostałych kolegów stwierdziła, że nie tylko ona tak uważa. Zrezygnowana chwyciła tosta i zaczęła go skubać. Powolnie przeżuwała każdy kęs, wiedząc że jak go nie zje będzie od niej cuchnąć jak w gorzelni, a nie wiedziała, jak na to zareagują Carrow'owie. Popiła to gorącą herbatą licząc, że uda jej się ogarnąć do pierwszej lekcji. Wstała i pociągnęła za sobą Demelzę. Była ona jej całkowitym przeciwieństwem.  Wyższa od Ginny o głowę. Czarne jak węgiel włosy sterczały obcięte nieco poniżej ucha. Miała cerę jak cappucino i wielkie, zielone oczy, które lśniły jak bursztyny. Nie tylko z wyglądu się różniły. Podczas, gdy Ginny zyskała w szkole opinię ciągłej flirciary Demelza była stuprocentową romantyczką. Patrzyła swymi wiecznie rozmarzonymi oczami w poszukiwaniu prawdziwej miłości. Jej niewinność i dziewczęcy urok wszystkich zniewalał. Potrafiła jednym trzepnięciem rzęs wszystkich przekonać do swoich racji. Śmiała się i cieszyła jak dziecko, więc była postrzegana jako istota bezbronna. Weasley nie raz wyciągała ją z tarapatów. Były dla siebie jak siostry, których nigdy nie miały.
- Auć- pisnęła rozmasowując sobie ramię czarnowłosa.
Ginewra spojrzała na nią przepraszająco. Za dużo czasu na miotle.
- Alecto nas zabije jak się spóźnimy- i nie była to mocna przesada.
Pośpiesznym krokiem udały się do sali mugoloznawsta. Miały szczęście, bo Carrow, przepraszam Profesor Carrow nie było jeszcze w sali. Podparły się o mur i czekały na jej przybycie. Zjawiła się pół minuty później. Miała dobry humor, więc może lekcja będzie lżejsza. Ginny usiadła obok jakiejś Puchonki i wedle wymagań Alecto złożyła ręce na kolanach.  Razem z resztą klasy czekała, aż nauczycielka stanie do nich twarzą. Carrow po odwróceniu się zaczęła codzienne powitanie.
- Dzień Dobry, młodzi czarodzieje.
- Dzień Dobry, pani profesor- odburknęła ponuro klasa.
Alecto podeszła do wysokiego chłopaka o bujnych, blond lokach i wymierzyła siarczysty policzek. Zaśmiała się szyderczo.
- Donovan, mamusia nie nauczyła cię szacunku dla starszych? Mugole nie wiedzą, co to znaczy? Powiedzenie krótkiego " Dzień dobry" to dla ciebie za dużo? Niby ojciec czysto krwisty, ale po matce gówno!- kończąc zdanie wymierzyła mu kolejny cios. Tym razem pięścią, w drugi policzek. Patric odruchowo zakrył go swoją dłonią. To mu nie pomogło. Dostał jeszcze po rękach. Na koniec czarownica splunęła mu na buty.
Zadowolona z siebie Profesor Carrow zaczęła przechadzać się między ławkami. Każdemu bacznie się przyglądała. Szukała pretekstu do ponownego znęcania się nad wychowankami. Każdemu posyłała uśmiech mówiący Może nie teraz, ale kiedyś oberwiesz. Była już w przedostatnim rzędzie, gdy powietrze przeszył długi przedmiot. To trzydziestocentymetrowa, drewniana linijka uderzyła w kręgosłup ciemnowłosego ucznia kulącego się w ławce. Twarz wykrzywiła mu się w grymasie bólu, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Zęby i powieki miał zaciśnięte. Kropelki potu wstąpiły mu na czoło. Wyprostował się z godnością. Lekko się trząsł, ale uparcie milczał. Zawiedziona Alecto powiedziała głosem ociekającym jadem.
- Jak będziesz tego potrzebował, to na następną lekcję przybiję cię do deski, żebyś siedział prosto.- czekała jaki efekt wywołają jej słowa. Uczeń dalej się trząsł, ale nie wymówił ani słowa.
Carrow dalej przemierzała salę. Gdy nie znalazła sobie już żadnej ofiary wróciła do tablicy i uśmiechnęła się złowieszczo.
- A teraz trochę sobie popytamy. Hm... Od kogo, by tu zacząć?- wyglądała na naprawdę zamyśloną, gdy wykrzyknęła- Vane, zdefiniuj " Mugole"!
Romilda rozejrzała się po klasie, jakby nie rozumiała, że to do niej skierowane zostało pytanie. Alecto przecież nigdy nie wymagała takiej ogólności. Zwykle pytanie dotyczyło jakiejś konkretnej grupy.Po chwili otrząsnęła się z szoku i odpowiedziała.
- Mugole są rasą o wiele gorszą. Bliżej im do zwierząt. Są tempi i głupi. Stosowanie na nich legimencji jest banalnie proste, ponieważ ich mózg jest ograniczony. Są gorzej rozwinięci i nie otwarci na możliwości jakie daje magia.
Alecto skinęła głową, dając znak, by usiadła, po czym kontynuowała.
- Weasley! Może trochę historii? Jaki był na przestrzeni wieków ich stosunek do nas?
Ginny skrzywiła się wstając. Odczekała sekundę i rozpoczęła chrząkając.
- To przez nich czarodzieje muszą się ukrywać. Dawniej palono nas na stosach lub torturowano za jakikolwiek przejaw magicznych zdolności. Lecząc i ucząc mugoli narażano się na śmierć. Nazywano nas wysłannikami szatana i bezkarnie zabijano, palono wioski, osady... W t e d y traktowano nas okrutnie, dlatego trzeba było ciągle uciekać.
- Dobrze, ale chyba za bardzo podkreślasz niektóre słowa. Może potrzebujesz dodatkowych lekcji z dykcji? nie chcemy przecież, by tak młoda czarownica miała problemy z wysławianiem się.
- Nie, nie potrzebuję. To się nie powtórzy.
Nie trudno przewidzieć, jak by wyglądały te lekcje. Ginny już na jednej była. gdyby pozwoliła na to jeszcze raz musiałaby znów wypić eliksir i powtarzać w kółko Nie będę miała problemów z dykcją, by nie przynieść czarodziejom i Czarnemu Panowi wstydu. A słowa wryłyby się jej w skórę powodując krwawy, głębszy niż Harry'ego ślad. Spojrzała na swój nadgarstek. Różowe zawijasy wiły się po ręce tworząc wzór, którego już nie dało się odczytać.
- Mam nadzieję Weasley.- westchnęła Carrow.- Możesz usiąść.- i rozpoczęła normalną lekcję. jej dzisiejszy temat to " Jak zabić mugola, gdy ma broń palną."
Godzina minęła bez żadnych kłopotów. Pod jej koniec po uczniach nie było już widać tego zmęczenia, wcześniej tak nieznośnego na śniadaniu. Słysząc dzwon obwieszczający koniec lekcji młodzi czarodzieje po wyćwiczonym pożegnaniu wyszli pośpiesznie z sali.
Ginny czas do obiadu minął w zastraszającym tempie. Ani się obejrzała, a już szła z Wielkiej Sali do Pokoju Wspólnego. W pomieszczeniu pełnym szkarłatu i złota uspokoiła się. Usiadła w niepozornym fotelu przy kominku. Podkurczyła nogi i objęła kolana rękoma. Zaczęła doszukiwać się wśród płomieni jakiś obrazów. Kiedyś, jeszcze jako mała dziewczynka grała w tę grę z babcią. Cedrella Weasley trzymała ją wtedy na kolanach i pokazywała palcem z jedynym pierścieniem, jaki miała to, co widziała w ogniu. Pałace i księżniczki, lasy i góry, miotły i tłuczki... Wszystko, o czym w tej chwili myślały. Teraz Ginny patrzyła w płomienie obracając na środkowym palcu pierścień z rubinem po babci. Brakowało jej starej i poczciwej kobiety. Ona na pewno doradziła, by jej co ma teraz robić. Dziewczyna westchnęła i szukała wzrokiem znajomych kształtów w ogniu. Dostrzegła wierzbę, a po chwili chłopaka, który zamienił się w... maskę. Nie, dłużej nie da rady siedzieć bezczynnie. Poderwała się z fotela, strasząc jakiś pierwszoroczniaków. Wybiegła z Pokoju Wspólnego na schody i pognała do dormitorium. Pusto. Szybko przebrała się w suknię z balu. Nie wiedziała, co ją napadło. Poczuła dziwny impuls.Narzuciła na to długą, czarną pelerynę do kostek i chwyciła maskę. Wybiegła, jakby ją piorun strzelił. Patrzyli na nią jak na wariatkę. Nic sobie nie robiąc pobiegła dalej. Szybko zeszła po schodach. Będąc na korytarzu zwolniła. Opinią pierwszowroczniaków się nie przejmowała, ale jakby zobaczył ją paradującą w biały dzień w sukni balowej jakiś Ślizgon i to w podobnym wieku... nie darowaliby jej tego nigdy. Przemykała, więc chyłkiem Hogwart, aż dotarła na szóste piętro. Rozejrzała się uważnie, czy nikogo nie ma na korytarzu i sformułowała życzenie.
 Chciałabym... znaleźć się w pomieszczeniu takim jak sala balowa... tylko, żeby miało wygodna sofę. 
Przed dziewczyną uformowały się potężne drzwi. Ponownie sprawdziła czy jest sama, po czym założyła maskę i weszła do pomieszczenia. Było faktycznie takie, jak sala balowa. Nawet światła migały tak samo. Weszła w płatki róż słuchając muzyki. Po chwili dała jej się porwać. Zatraciła się kompletnie w piruetach i obrotach. Do świata przywołał ją szczęk zamykających się drzwi. Obejrzała się za siebie. Przy wejściu stał wysoki chłopak w masce, uśmiechający się do niej w swój niezwykły sposób. Podszedł do niej. Objął ją, a ona spojrzała na niego z zaskoczeniem w oczach. Pocałował ją delikatnie, jakby upewniając się, że to nie sen. Po chwili odsunął swe wargi od jej z wciąż z przymkniętymi powiekami i szepnął:
- Nie wiedziałem, że tak łatwo się od ciebie uzależnić.-po czym powrócił do przerwanej czynności.

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział i intrygujący koniec. Mam nadzieję, że już niedługo następny :) Jestem ciekawa, im jest ten chłopak. Pozdrawiam i życzę dużo weny
    http://zemstaidealna.blogspot.com/ - zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię Ginny Weasley.
    Szczególnie podoba mi się, gdy opisujesz jej życie w trudnych czasach, gdy Harry'ego nie było tuż kolo niej. I kim jest ten tajemniczy chłopak? Muszę przyznać, że robi się coraz ciekawiej a akcja zagęszcza. Umiesz pisać intrygująco i ciekawie w sposób, żeby zaciekawić czytelnika a to się bardzo rzadko zdarza.

    http://wybranka-losu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. {SPAM}

    Reklama (z łac. reclamo, reclamare) – informacja połączona z komunikatem perswazyjnym. Zazwyczaj ma na celu skłonienie do nabycia lub korzystania z określonych towarów czy usług, popierania określonych spraw lub idei (np. promowanie marki).
    źródło: www.wikipedia.pl

    Reklamownica zaprasza! Możesz w prosty sposób wypromować Swojego bloga za darmo!. Pamiętaj jednak, by najpierw zapoznać się z naszymi zasadami.

    Pozdrawiam,
    główna administrator

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy