- Ach, Ginewro... Może teraz naleję ci czegoś lepszego?- spytał brązowowłosy chłopak stojący obok.
Ruda dopiero go zauważyła. Uśmiechnęła się pod nosem widząc butelkę Ognistej w jego dłoni.
- Nie za jasno Jeremy na Ognistą? Poza tym ile razy mam ci powtarzać, że jestem Ginny.
- Dla mojej kochanej Ginewry wszystko- chłopak uśmiechnął się nic sobie nie robiąc z oświadczenia Weasley i wyciągnął różdżkę. Jeden gest i opadły rolety. Drugi, a zapaliły się kinkiety tworząc przytulną, z lekka barową atmosferę.
- Teraz mogę łyknąć- zaśmiała się brązowooka podając Jeremiemu kubek.- Skąd ty się tu właściwie wytrzasnąłeś?
- Każdy powód do imprezy jest dobry.
- Ale to nie twój dom wygrał. Wykluczyliśmy was z gry na jesieni- odparła Ginny z triumfującym uśmieszkiem. Wygranie tamtego spotkania nie było łatwe. Uwielbiała wypominać Jeremiemu o tej porażce, ponieważ sam był jej przyczyną. Jako obrońca powinien wiedzieć, że kac nie pomaga przy łapaniu kafla.
- Tamten okres słabo pamiętam.
- Nie dziwię się.
- Ty Ginewro też święta nie byłaś. W niewyraźnych wspomnieniach widzę twoją rudą czuprynę, ale nie tylko ją- powiedział z błyskiem w oku.
Ginny poczuła, że na jej twarz wypływa szkarłatny rumieniec. O tak... Ona pamiętała tę jesień. Czas, w którym, by zapomnieć o Harry'm specjalnie się nie ograniczała, a nawet niejasne wspomnienia Jeremiego nie stawiały jej w dobrym świetle.
- Oj dobrze, juz się tak nie rumień, bo zaraz i ja będę przypominał wielkiego buraka- wyszczerzył zęby Jeremy.- Stare, dobre czasy... Ale dzisiejszy wieczór też się zapowiada ciekawie.
- Na razie jest popołudnie- powiedziała Ginny szczęśliwa, że udało się zmienić temat. Jej twarz powoli zaczęła wracać do codziennych kolorów.
- Późne popołudnie- poprawił ją chłopak.- W dodatku w jakim cudownym towarzystwie.
- No bo nasza wieża.
- W naszej się nie da... Żeby nie Lorena chyba bym się tam na śmierć zanudził.
Dziewczyna zaśmiała się. Nic dziwnego. Większość Krukonów zbyt luźna nie była.
- Właśnie... Lorena. Za nic nie przepuściłaby takiej okazji. Nie widziałeś jej nigdzie?
- Na pewno gdzieś tu się kręci, a raczej reszta kręci się wokół niej- westchnął chłopak. Ginny w zrozumieniu pokiwała głową. Jakżeby inaczej. Rozmyślania Weasley przerwała wysoka, czarnowłosa postać.
- Ginny! Natychmiast odłóż ten kubek!
- Oj Demi... Nie bądź taka spięta. Jerr, polej jej.
- Nie ma mowy- odparła Demelza zabierając Ginewrze kubek z ręki nie zwracając uwagi na jej protesty.- Nie możesz być zalana,a chyba nie muszę ci przypominać, że picie z tym panem tak właśnie się skończy. Jeremy, tobie już dziękujemy. Wracaj do swojej wieży- dodała z naciskiem.
- Ach Di... Kiedy ty w końcu wyplujesz ten kij. Zaczynasz robić się delikatnie uciążliwa...
Gdyby można było zabić spojrzeniem Jeremy Hustings z pewnością leżałby teraz powalony na ziemi jako kupka popiołu. Zdenerwowana Demelza to zdecydowanie nie jest dobra Demelza.
- Może byłam zbyt delikatna i czegoś nie zrozumiałeś. Nie chce cię widzieć w Wieży Gryffindoru.
- To zamknij oczy- odgryzł się krukon z bezczelnym uśmiechem.
Demelza głośno wypuściła powietrze z ust. Jej spokój i opanowanie diabli wzięli.
- Posłuchaj mnie ty egoistyczny dupku. Za 15 minut Alecto zroni tu nalot, a za godzinę Ginny ma ważne spotkanie. Ponieważ jest moją przyjaciółką nie pozwolę, by była pijana na którymkolwiek z tych zdarzeń. U Alecto i tak ma przechlapane, a na drugim spotkaniu też musi być pełni sił, więc dobrze ci radzę się stąd wynosić- kończąc swoją wypowiedź Robbins założyła ręcę na piersi dla wzmocnienia swoich słów.
- Pani ważna się znalazła. Jakbyś miała na coś ochotę Ginewro, to wiesz gdzie mnie znaleźć- powiedział na odchodnym Jeremi puszczając oko do rudej.
- Nie dziś, Jerr...
Ginny odprowadziła chłopaka wzrokiem. Wyszedł ciągnąc za sobą Lorenę. Z westchnieniem odwróciła się do przyjaciółki.
- Mogłaś być trochę milsza...
- Nie, nie mogłam. Wielki mi artysta. Mógłby coś w końcu namalować, a nie tylko chlać i chlać.
- Może to mu pomaga znaleźć natchnienie- broniła przyjaciela Ginny. Przecież to całkiem możliwe.
- Ta, jasne... Ale co my w ogóle robimy? Zapomnijmy na moment o Jeremim. Trzeba cię trochę ogarnąć.
- Zaraz, zaraz Demi. To mi czy tobie bardziej zależy, żeby dziś jakoś wyglądać?
- Teoretycznie tobie, ale żeby nie ja to byś się schlała z "Panem Wielkim Artystą". A teraz marsz do łazienki! Ja ogarnę Wieżę przed pojawieniem się Alecto. Jeszcze tu stoisz? Migiem mi stąd!
Ginny uśmiechnęła się do przyjaciółki, po czym pobiegła do dormitorium. Po drodze musiała przedrzeć się przez tłum roztańczonych uczniaków. Zapach mówił, że parę z nich pomogło rozkręcić zabawę. Demelza będzie miała trochę roboty...
Ruda gryfonka dotarła do pokoju. W pośpiechu otworzyła kufer. Owładnęła nią przyjemna woń wanilii. Wyciągnęła białą, prostą bluzkę, błękitne jeansy i bieliznę. Z rzeczami w ręku pobiegła do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi, po czym podeszła do wanny. Zaczęła wlewać ciepłą wodę. Rozebrała się i do niej weszła. Wlała migdałowy płyn do kąpieli. Wreszcie mogła odetchnąć. Zmęczone po meczu mięśnie znalazły ukojenie. Resztki adrenaliny z niej wyparowały i mogła odpocząć, zrelaksować się. Czekała ją w końcu dziś trudna rozmowa. Przejechała opuszkami palców po swoim bladym ciele. Chciała, by dzisiejszy wieczór był idealny. Umyła się dokładnie myśląc o ukochanym. Będą mogli przestać się ukrywać. Powie jej kim jest. Ta słodka obietnica dawała nadzieję. Rozluźniona wyszła z wanny. Owinięta ręcznikiem podeszła do lustra. A co jeśli było od niej czuć ognistą? Dokładnie umyła zęby i spryskała się różanymi perfumami Demi. Robbins chyba się nie obrazi? Machnięcie różdżką, a z rudych pukli Ginewry wyparowała woda. Dziewczyna ubrała się w naszykowane wczęśniej ubrania. Ułożyła włosy wychodząc z łazienki. Wsunęła stopy w baleriny i wzięła do ręki pelerynę oraz maskę. Ah... Ile wspomnień ona z nią miała...
Ginny wymknęła się z pokoju. Znalazła się pokoju wspólnym. Najwyraźniej Alecto już dawno wyszła, bo zabawa trwała w najlepsze. Wszędzie widziała tańczących kolegów i roześmiane koleżanki. Trochę było jej szkoda, że nie może do nich dołączyć, ale czekały ją inne przyjemności. Taką w każdym bądź razie miała nadzieję.
Szybko przebiegła cały Hogwart, aby w końcu dotrzeć na szóste piętro. Wypowiedziała życzenie, którego używała już miesiąc, po czym weszła do pomieszczenia. Jak zawsze olśnił ją jego blask. Świece nadawały specyficzną atmosferę, a szum wody mieszał się z wolną melodią płynącą nie wiadomo skąd. Ginny zdjęła pelerynę i popatrzyła na salę. Na zawsze pozostanie ona dla niej symbolem sekretnej miłości, tajemnicy. Powoli zrobiła obrót zapamiętując wszystkie szczegóły. Kolorowe kwiaty, mieniące się światła i... ciemna postać po ścianą. Gryfonka przechyliła głowę zastanawiając się czy to 'Ta' osoba. Po sylwetce dało się poznać, że to wysoki, lekko umięśniony, szczupły mężczyzna. Chłopak podszedł do dziewczyny i objął jej twarz dłońmi. Delikatnie pogładził palcami policzek dziewczyny. Tak... To na pewno "Ta" osoba. Górną twarz jego twarzy osłaniała maska.
- Ja... Ja wiem kim jesteś...- wyszeptał drżącym głosem chłopak.
Ginny spojrzała na niego w zaskoczeniu. Czyżby tajemnica sama wyszła na jaw? Chciała to zrobić wyjątkowo, a tu... Ale przecież jej nie udało się odkryć kim jest chłopak, zatem jakim cudem On poznał jej tożsamość?
- Mówię prawdę, Ginewro Weasley.
Dziewczyna stała oniemiała. Po kilku sekundach zapytała:
- To kim ty jesteś? I skąd wiesz kim jestem ja?- dodała po chwili.
- Ja... może to za chwilę. Pamiętasz: "Na nic zaklęcia, pereł sznur. Me serce chroni tęgi mur"?
Dziewczyna zatopiła się we wspomnieniach. Przeczytała to w jakiejś mugolkiej książce pożyczonej od Hermiony. Cytat jej się spodobał. Później powiedziała to chłopakowi tu, w tym pomieszczeniu, ale ostatnio mówiła to bez ukrywania tożsamości... Malfoyowi.
- Niee... To nie może być prawda.
- Ale jest Ginny. Nazywam się Draco Malfoy- przyznał łamiącym się głosem chłopak. Czy jest szansa na ich wspólną przyszłość?- Ale nadal chcę klucz do twojego serca....
- A jak ty to sobie wyobrażasz?
- Nie wiem. Jakoś damy sobie radę. Ja... Ja cię kocham Ginny. Nie wiem jak to możliwe. Zakochałem się w tobie nie wiedząc kim jesteś. Ale ja oszaleję bez ciebie. Tak, wiem,- powiedział nie dając dojść do głosu Ginny- że Gryffindor, Slytherin, nasze rodziny, śmierciożercy... ale ja chcę spróbować. Chcę żebyś mi dała szansę.
- Bardzo bym chciała- wyszeptała muskając jego policzek.- Ale żyć w ciągłym ukrywaniu się. Bo inaczej nie możemy...
- To tylko chwilowe rozwiązanie. Aż skończysz Hogwart, a potem... Potem się pomyśli.
- Jesteś śmierciożercą. Znajdą cię. Nie uciekniesz- westchnęła Ginny.
- Od czasu kiedy nie zdobyłem się na zabicie Dumbledore'a ... nic nie znaczę. Jeśli się postaramy... damy radę Ginny- niepewnie uśmichnął się chłopak.
- Ale na razie musi pozostać sekret. Obojętność, nienawiśc...
- Wytrwamy... To będzie nasza słodka tajemnica.
Dziewczyna objęła Draco za szyję i przyciągnęła do siebie. Złączyła ich wargi w pocałunku pieczętując umowę.
~*~
Jest i rozdział odkrywający tajemnice. Choć z tego co widzę domyśliliście się wcześniej kim jest chłopak Ginny. Rozdział jak zwykle opóźniony. Powiem tylko:
Wena.
A właściwie to jej brak.
Dwa miesiące nie widziałam co napisać, ale w końcu coś tam jest.
Podoba się?
XX
Daisy D.
Czyli jednak będą razem! Haha, ale się cieszę! :)
OdpowiedzUsuńJerremi, 'Pan Wielki Artysta', tak świetnie go przedstawiłaś!
Tylko nie warz mi się pisać kolejnego rozdziału tak długo, jasne?
Bo cię dopadnę! :D
Weny życzę ♥
Pozdrawiam xx.
Draco i Ginny <333333
OdpowiedzUsuńRozdział świetny *_*
Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi sie szybciej xD
Bo wtedy ja będe knuła jak Cie zabić! ;P
Życzę dużo weny :*
Jak By tu zacząć... Mimo skrupulatnych I Bardzo, BARDZO wnikliwych poszukiwań nie udało mi się znaleźć w tym blogu żadnego większego Błędu Który Mógłbym zjechać i którego Mógłbym się uczepić, Co bardzo utrudnia mi moją Pracę. Pozwolę sobie zatem po prostu stwierdzić że Narracja jest znakomita, Styl pisania Wyborny, Fabuła... Jako-taka, prosta, ale trzyma się Kupy, Co jest dużym Plusem :) Postaci są bardzo wyraziste z moją faworytką Loreną na czele, Ale... Ginny z Draco ? Mało wiarygodne, ale to tylko moje zdanie. Błędów stylistycznych, Ortograficznych tudzież Gramatycznych nie zaobserwowałem. Ogólnie Rzecz biorąc Rozdział ten Bardzo mi się spodobał i niestety nie mam za bardzo jak go shejtować... W związku z tym że pisząc ten komentarz złamałem wszystkie zasady swej moralności i etyki jako hejter, Idę się powiesić na kablu od wi-fi. Pozdro z zaświatów^^
OdpowiedzUsuń<3 Świetne :)
OdpowiedzUsuńKocham, wielbię, ubóstwiam parę Ginny&Draco! Bardzo ciężko jest znaleźć porządne opowiadanie tego typu więc kiedy dzisiaj (w ostatni dzień wolnego ;)) zobaczyłam tego bloga to wiedziałam, że się zakocham. Po pierwsze G&D wygrywają wszystko, po drugie piękny szablo, po trzecie piszesz wyśmienicie!
OdpowiedzUsuńSam pomysł żeby przedstawić to wszystko tak, a nie inaczej jest wyborny.Bal, maski, tajemniczy kochanek itd - uwielbiam coś takiego.
Postać Loreny przeboska, a jej zeszycik jeszcze lepszy. Cytat Ginny palce lizać, ale jest jedna rzecz jaka najbardziej mi się spodobała i wywołała u mnie uśmiech oraz myśl "wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że tak będzie" - "A młody Malfoy mało nie spadł z miotły."! Boskie! Zakochałam się w tym niepozornym zdaniu.
Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o tym blogu i pojawią się tu następne rozdziały. Jestem pewnego też tego, że warto czekać!
Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny,
Pożoga
Nie wiem jak to się stało, ale przegapiłam ten rozdział, więc komentuję dopiero teraz. Jest bardzo dobry :D Tak myślałam, że to będzie Malfoy. No bo któż by inny jak nie cudowny Draco ;) Świetny był ten moment w trakcie meczu, kiedy Draco sobie wszystko uświadomił. Po prostu boskie <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny.
Coffie