-To tylko tydzień- mruknął muskając ustami jej szyję.- 7 dni.
Dziewczyna objęła rękoma jego kark. Ze smutkiem szepnęła:
-Za długo...
Chłopak nie dał jej skończyć. Zaczął ustami bawić się jej wargą. Przygryzł ją, by po chwili wypuścić.
- Chyba już czas...
- Niee...- mruknęła niezadowolona reagując na jego odsunięcie się.- Jeszcze trochę...
- Spóźnimy się... Wyjdź pierwsza.
Nadal nie w sosie Ginewra szepnęła:
- Do zobaczenia za tydzień.
Mówiąc to pchnęła klamkę. Upewniła się, że na pewno nikogo nie ma na korytarzu, po czym wyszła z kabiny. Do czego to doszło... Żeby musiała spotykać się z chłopakiem w toalecie. Znaleźli jakąś najbardziej oddaloną od peronu i ustalili jako miejsce ostatniego pożegnania.
Ginny skrzywiła się nieznacznie. Miejsce, które wybrali było rzadko uczęszczane, a co za tym szło- nie przykładano zbytniej wagi do jego konserwacji. Wokół czuć było woń odchodów i Merlin wie czego jeszcze. Młoda Weasley jak najszybciej pokonała dystans dzielący ją od peronu. Wciąż ją mdliło, gdy wsiadała do pociągu. Ostatni raz zerknęła na Hogwart. Za tydzień tu wróci i wszystko będzie jak dawniej. Westchnęła wyglądając czy Draco jest już na peronie. W oddali dostrzegła jego biegnącą sylwetkę. Pociąg wydał ostrzegawczy syk z chwilą gdy młody Ślizgon wślizgnął się do wagonu. Ginewra uśmiechnęła się pod nosem. Jak zawsze wyczuł odpowiedni moment. Odsunęła się od okna i z westchnieniem usiadła na siedzeniu obok Demi i Loreny. Z czasem do przedziału wpadł Jeremy. Wyjątkowo całkowicie trzeźwy. Opadł na ławkę naprzeciwko Lo. Wydawał się przygnębiony. Chwile spędzane z rodziną nie cieszyły się u niego zbytnim entuzjazmem. Traktował je jak przykry obowiązek, który trzeba spełnić. Z resztą tak samo jak jego starszy brat. Ginny nie bardzo go pamiętała, bo był o pięć lat starszy o Jeremiego. Wiedziała natomiast, że to on wprowadził brata w świat baletów i grubych zabaw. Rozmyślając o młodym pokoleniu Hastingsów oparła głowę o zagłówek. Przymknęła zmęczone powieki. Po niemalże bezsennej nocy nie czekała długo na przejście w ramiona Morfeusza...
***
- Podbijam- Blaise przesunął dłonią kolejne dwa żetony na środek prowizorycznego stolika ze skrzyni.
Blondynka bez zawahania powtórzyła jego gest. Z jedną różnicą. W jej przypadku były to ostatnie dwa żetony.
- Ja również- powiedziała z uśmiechem na ustach.
Chłopak spojrzał na nią uważnie, by po chwili szepnąć z pewnością siebie:
-Sprawdzam.
Dziewczyna ze zrezygnowaniem pokazała karty.
- Lo... To nawet kolor nie jest,a ty nam wciskasz karetę...
- Na tym polega ta gra- przerwała mu nadąsana krukonka.
- Taak, a kolejna wspaniała zasada mówi, że musisz oddać fant. Inaczej dla ciebie koniec gry. Poddajesz się? spytał z wyzwaniem w oczach.
- Nigdy!- odkrzyknęła Lorena.
Przejechała dłonią po spódniczce, a następnie koszuli. Zatrzymała palec na guziku jakby się zastanawiała czy pozbyć się tej, czy innej części garderoby. Dużego wyboru nie miała. Jej buty, skarpetki, peleryna oraz sweter od dawna leżały wraz z innym fantami pod siedzeniem Blaise'a. Zostały jej tylko zasadnicze części stroju. Ponownie złapała dłonią gładki materiał koszuli. Uczniowie zaczęli skandować jej imię. Ze swojej przegranej robiła jak największe show. Jak zawsze zresztą... Ostatecznie zdecydowała się na dolną partię ubrania. Pod bacznym wzrokiem wszystkich zgromadzonych w przedziale pozbyła się plisowanej spódnicy ukazując zgrabne, choć nieco blade uda oraz część koronkowych fig.
Draco przyglądał się scenie ze swojego kąta przy oknie. Nie miał nastroju na żadne gry. Gdy tylko pożegnał się z Ginny powróciła do niego świadomość powrotu do domu. Odpychał od siebie tę niechcianą myśl, ale w końcu musiał się z nią zmierzyć. Za kilka godzin będzie z powrotem w Malfoy Manor. Trochę tęsknił za domem, za matką... Ale na pewno nie za nowymi "mieszkańcami" rezydencji. Relacje z Czarnym Panem i Śmierciożercami pogorszyły się jeszcze bardziej od czasu jego porażki w starciu z samym sobą i Dumbledore'em. Ciotka Bellatrix też nie poprawiała sytuacji. Draco nie miał pojęcia jak wytrzyma chociaż dzień w takiej atmosferze, jaka z pewnością panuje w jego rodzinnym domu...
~*~
I oto powracam! Może nie w wielkim stylu, ale powrót to powrót i tylko to się liczy. Chyba..
Rozdział Bardzo, bardzo krótki, ale umieściłam w nim te kilka rzeczy, które chciałam.
Jest scena pożegnania, krótkie wprowadzenie do życia Draco (wiem, że bardzo krótkie :/) i w końcu moja ukochana Lorena.. Jak mi jej brakowało :')
Jeśli przeczytałeś/aś i chciałbyś przeczytać kolejne rozdziały to proszę, skomentuj. Może być jedno zdanie, a mnie naprawdę zmotywuje :)
[zaczęłam wyłudzać komentarze... Staczasz się Daisy, staczasz]
XX
Daisy D.
Bardzo fajny rozdział. Podobał mi się fragment z perspektywy Dracona (mam nadzieję, że będzie ich więcej :)).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Coffie
Ps. Weny życzę!!
Świetnie, że wróciłaś! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę mnóstwo weny,
Pożoga
PS Nie mogę znaleźć czy 7 rozdziału nie ma na blogu?
Bardzo fajnie piszesz. Historia wciąga i nie można się od niej oderwać. Czekam na ciąg dalszy. Obserwuje i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie u mnie bardziej pikantnie:)
OdpowiedzUsuńFantazyjna
mysli-bez-cenzury.blogspot.com